Głodni Wiedzy

Informacje o Polsce. Wybierz tematy, o których chcesz dowiedzieć się więcej

W Polsce duża kampania plakatowa podsyca debatę o wskaźnikach urodzeń

W Polsce duża kampania plakatowa podsyca debatę o wskaźnikach urodzeń

Nie ma przed tym ucieczki: portrety dwóch blondynek w nieskazitelnych sukniach, na polu pszenicy skąpanym w złotym świetle zmierzchu, od tygodni zasłaniają billboardy w czterech zakątkach Polski.

Kampania prowadzona przez katolicką organizację charytatywną potępia spadek płodności i wywołuje napięte reakcje w konserwatywno-populistycznym kraju, gdzie tematy związane z rodziną i prawami reprodukcyjnymi nabierają silnych napięć.

Do kolaży towarzyszą zdjęcia dziewczynek, które wskazują, że polska rodzina płodzi obecnie średnio tylko półtora dziecka, podczas gdy w latach pięćdziesiątych było ich pięcioro.

„Gdzie są te dzieci?” W kolekcji o złowieszczym tytule

Porwania kampanii to: „Gdzie są te pierogi?” Prośby, które szybko rozprzestrzeniły się w postaci memów lub reklam polskich aquaparków i klusek.

– Ideologiczna propaganda? –

Chociaż dane z lat pięćdziesiątych są przesadzone, obecny średni współczynnik dzietności pozostaje niepokojący: z 1,4 dziecka na kobietę, Polska znajduje się poniżej średniej europejskiej i poniżej odnowy pokoleń.

5 sierpnia 2022 w Warszawie „Gdzie są te dzieci?” Zdjęcie dwóch blondynek na billboardzie z podpisem (AFP – Wojtek RADWAŃSKI)

„Nasza kampania nie ma celu ideologicznego ani politycznego: skłania do myślenia” – mówi Cornish Foundation, której prezes, biznesmen bliski katolickim kręgom, jest jednym z wielkich fortun w kraju.

Cornish wyróżniał się już w innych kontrowersyjnych kampaniach, w tym przeciwko aborcji i rozwodom.

Ale dla Pauliny Zagórskiej, działaczki feministycznej, „fundamentalistyczne podteksty tych plakatów są oczywiste: ich autorzy obwiniają o spadek liczby urodzeń antykoncepcję i kwestię tradycyjnej rodziny”.

Wielu komentatorów skorzystało z okazji, by potępić wprowadzony przez rząd w październiku 2020 roku wirtualny zakaz aborcji i podważyć jego politykę rodzinną.

Według opozycyjnego eurodeputowanego Roberta Biedronia (z lewej) „brak sierocińców i przedszkoli (…), bardzo niskie pensje (…), obawa przed zajściem w ciążę po nieludzkich przepisach antyaborcyjnych”.

Badanie opublikowane w maju 2022 r. przez firmy doradcze SW Research i Garden of Words wykazało, że połowa Polek oceniła swój kraj jako nieprzychylny macierzyństwu, szczególnie ze względu na ograniczenia w aborcji i utrudniony dostęp do opieki medycznej.

READ  Francja U20 w ćwierćfinale po łatwej wygranej z Polską

– Misja Narodowa –

Wskaźnik urodzeń jest jednak jednym z prekursorów partii rządowej, w której ryczałtowy miesięczny zasiłek przyznawany rodzinom na każde dziecko jest środkiem symbolicznym.

Zdjęcie dwóch blondynek na billboardzie z podpisem
Zdjęcie dwóch blondynek na billboardzie głosi: „Gdzie są te dzieci?” Z tytułem, w Warszawie 5 sierpnia 2022 (AFP – Wojtek RADWAŃSKI)

Polityka rodzinna promowana przez konserwatystów ma na celu stabilizację młodych rodzin i zapewnienie opieki nad dziećmi w pierwszych latach życia.

Według krytyków miały one głównie na celu promowanie tradycyjnego modelu rodziny i zachęcanie kobiet do pozostania w domu.

Ministerstwo Rodziny rozważa pół słowa.

W swoim programie orientacyjnym dotyczącym płodności opisuje to jako „kluczową kwestię”, którą należy chronić „w tym czasowe wycofanie z rynku pracy kobiet, które chcą kształcić swoje dzieci”.

Zdaniem prof. Ireny Kotowskiej z Komitetu Ludnościowego PAN konserwatywna polityka pronatalistyczna przyjęta w Polsce pod wpływem Kościoła jest „bezużyteczna”.

W Polsce mieszka obecnie 38,2 mln osób, a jej populacja zmniejszy się o 2,3 mln osób w 2040 r., według prognoz Eurostatu.

Oprócz obecnej sytuacji spadek ten jest spowodowany czynnikami historycznymi.

„Masowe bezrobocie stworzone przez brutalną ścieżkę gospodarki kapitalistycznej doprowadziło do spadku liczby urodzeń w krajach byłej Federacji Wschodniej w latach 90.” Wspomina Kotowska.

„Urodzonych w tych latach liczba kobiet w wieku rozrodczym jest niska i ma niewiele dzieci”.

Kolejny kraj postkomunistyczny o podobnym podłożu historycznym, Czechy, zdołał złagodzić ten trend „dzięki postępowej polityce opartej na równości płci, utrzymaniu instytucjonalnym i dostosowaniu rynku pracy”.

Pani Kotowska podejrzewa, że ​​Ukraińcy, głównie kobiety i dzieci, którzy schronili się w Polsce po inwazji rosyjskiej, „odwracają spadek populacji”.

Z pewnością możemy rozważyć imigrację z reszty świata, ale „wątpię, czy jest to możliwe w Polsce, gdzie zasada indygenizacji jest nierozerwalnie związana z nacjonalizmem i etnicznością” – podkreśla.

Tymczasem w oficjalnym oświadczeniu rząd ostrzega przed długofalowym ryzykiem „zaniku biologii narodu polskiego”.