W czwartek 7 marca reżim Władimira Putina ponownie oskarżył Emmanuela Macrona o zwiększanie „zaangażowania” Francji w konflikt, tydzień po tym, jak prezydent podniósł możliwość wysłania „wojsk lądowych” na Ukrainę. Jeśli zmiana tonu, zwłaszcza po stronie francuskiej, jest realna, gorące punkty tej nowej zimnej wojny leżą dziś przede wszystkim na wschodnich granicach UE.
Jednym z głównych punktów tarcia jest Naddniestrze. Naddniestrze to region pomiędzy lewym brzegiem Dniestru w Mołdawii a granicą z Ukrainą. Ten wąski pas ziemi, zamieszkany głównie przez ludność rosyjskojęzyczną, był administrowany niezależnie od Mołdawii po krótkiej wojnie w 1990 r., rok przed uzyskaniem przez kraj niepodległości od Związku Radzieckiego w 1991 r. Wolność ta nie jest uznawana na arenie międzynarodowej.
Zamrożony na trzydzieści lat konflikt ożywiła wojna na Ukrainie: nie tylko armia rosyjska liczy kilka tysięcy żołnierzy, ale przecież tamtejsze władze separatystyczne szukały ostatnio ochrony u Moskwy. To kwalifikuje się jako „presja ekonomiczna” ze strony mołdawskiego rządu.
Kraj, który w grudniu rozpoczął negocjacje w sprawie przystąpienia do Unii Europejskiej, wprowadził w tym roku nowe cła, które odbiją się na dochodach podatkowych Naddniestrza. W każdym razie wiadomość została odebrana przez Rosję w pięciu z pięciu przypadków. „Jednym z priorytetów jest ochrona interesów naszych rodaków, mieszkańców Naddniestrza” – natychmiast odpowiedziało Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Według rządu separatystów sytuacja na terytorium, na którym żyje ponad 220 000 Rosjan, jest uważnie śledzona przez kraje europejskie. Quai d'Orsay wskazał, że rozważane są środki wsparcia dla Mołdawii, aby przeciwstawić się „coraz bardziej agresywnym wysiłkom destabilizacyjnym”. W czwartek 7 marca Mołdawia i Francja mają podpisać umowę o współpracy w dziedzinie obronności.
Zachodni prezydenci przypomnieli wojnę z 2008 roku między Gruzją a Rosją, która interweniowała militarnie na Kaukazie, wspierając separatystyczne republiki Osetii Południowej i Abchazji. Kreml uzasadnia nielegalną aneksję Krymu w 2014 roku i wsparcie dla separatystów z ukraińskiego Donbasu także w imię tzw. ochrony rosyjskojęzycznych osób.
Wyzysk ten budzi także duże zaniepokojenie w krajach bałtyckich, gdzie nadal żyje znaczna mniejszość rosyjskojęzyczna, zwłaszcza na Łotwie. W styczniu kraj wzmocnił swoje wspólne instalacje obronne z Estonią i Litwą, wzdłuż ich granic z Rosją, ale także z sojusznikiem Władimira Putina, Białorusią dyktatora Aleksandra Łukaszenki. Wszystkie trzy kraje będące członkami Unii Europejskiej i NATO obawiają się, że konflikt ukraiński może rozszerzyć się na ich region. Przywódcy Estonii i Litwy także za Emmanuelem Macronem oświadczyli, że nie wykluczyli wysłania wojsk lądowych na Ukrainę.
Dowody na wysokie napięcie: w połowie lutego rosyjska policja ogłosiła, że wystosowała listy gończe przeciwko trzem urzędnikom państw bałtyckich, w tym premier Estonii Kai Kallas.
Wreszcie, możliwość otwartego konfliktu z Rosją także w Polsce jest traktowana bardzo poważnie. Aby przeciwdziałać takiej sytuacji, nowy rząd rozpowszechnia umowy zbrojeniowe: kraj faktycznie graniczy z Ukrainą, ale Rosja, która obejmuje Białoruś i obwód kaliningradzki, to dawne terytorium Niemiec bezpośrednio zaanektowane przez Związek Radziecki podczas II wojny światowej.
Polska jest głównym odbiorcą pomocy wojskowej i uchodźców na Ukrainę. To uczyniło kraj jednym z głównych celów kampanii reżimu Władimira Putina, zwłaszcza że od dwóch lat w telewizji pojawiają się groźby pod adresem Warszawy. W przeciwieństwie do swoich bałtyckich odpowiedników, polski prezydent Donald Tusk wykluczył wysłanie wojsk na ziemię ukraińską.
Nie oznacza to jednak złagodzenia napięć dyplomatycznych z Rosją: premier zapowiedział niedawno, że zamierza zwrócić się do Komisji Europejskiej o wprowadzenie zakazu importu produktów rolnych z Rosji i Białorusi. Do tego należy dodać rozprzestrzenianie się incydentów pomiędzy rosyjskim lotnictwem a krajami NATO, zwłaszcza na Morzu Czarnym. „Nowa agresja”, potępiona przez ministra sił zbrojnych Sébastiena Lecornu, polega na tym, że Rosja gra obecnie „z ograniczeniami, w tym z interesami francuskimi”.
„Guru mediów społecznościowych. Bardzo upada. Wolny fanatyk kawy. Entuzjasta telewizji. Gracz. Miłośnik internetu. Nieskrępowany wichrzyciel.”
More Stories
Euro 2024: Holandia od tyłu pokonała Polskę w finale grupy C przeciwko Francji
W Polsce protest przeciwko wykorzystaniu sztucznej inteligencji w radiu
Polska zabiega o czasowe zawieszenie praw azylowych z UE