W obozie Medica, na pograniczu Polski i Ukrainy, Lillian Pollard nie pozostaje niezauważona. Biznesmen przechadza się wśród stoisk pomocy humanitarnej w pirackim kapeluszu, peruce i ozdobiony trójkolorową flagą w barwach Francji. „Na początku dzieci były trochę przestraszone, więc postanowiłam przebrać się za piratów. Teraz nie przestają się śmiać” – wyjaśnia mieszkanka Bordeaux.
Rozbija obóz przed małym białym namiotem, rozdając uśmiechy, ale także podstawowe artykuły pierwszej potrzeby małym dzieciom. Pieluszki, mleko, środki higieniczne, koce, słodycze… Lillian stara się jak najlepiej odpowiedzieć na potrzeby matek uciekających z dziećmi przed rosyjską inwazją. „Kiedy przybyli, nie zostało im już absolutnie nic” – zeznaje człowiek, którego wszyscy nazywają teraz „Jackiem Sparrowem”.
Przerażony obrazami wojny pięćdziesięciolatek dwa tygodnie temu „porzucił wszystko”, aby pomóc na granicy. „Początkowo chciałem zabrać rodzinę i wyjechać. Ale ponieważ nie było nikogo, zacząłem przekazywać swoje koce, buty i płaszcze… Codziennie widzimy tysiące dzieci. To, co się tu dzieje, jest okropne” – mówi, mając na myśli „śmieciowych” alfonsów, którzy kręcą się w pobliżu obozu.
„Na początku były tam z przetłuszczonymi włosami i dużymi brzuchami. Potem patrzyły na dziewczyny. Wybrały je” – wspomina z wściekłością. „Dołączyli do nas byli żołnierze francuscy i hiszpańscy. Poprosiliśmy je, aby zachowywały się jak policja zamiast pomóc nam w rozdawaniu kompotu Przygotowaliśmy też ulotki profilaktyczne Z satysfakcją zakończył swoje przemówienie słowami: „Teraz wszyscy są ostrożni”.
„Miłośnik muzyki. Miłośnik mediów społecznościowych. Specjalista sieciowy. Analityk. Organizator. Pionier w podróżach.”
More Stories
Ta polska firma produkuje w 100% biodegradowalne talerze i sztućce z wykorzystaniem pszenicy
Toupret kupuje konkurenta w Polsce
Drobiarski gigant LDC jest w trakcie przejęcia fabryki Konspolu w Polsce