Stowarzyszenie „Pomoc dla Ukrainy w Alpach Południowych” z siedzibą w Digne-les-Bains narodziło się w połowie sierpnia, a jego członkowie nie czekali na jego powstanie. Raphaël Scipion, jego wiceprezydent w Moustiers-Sainte-Marie, niczym pszczelarz i piwowar, doczekał w wiadomościach cierpienia narodu ukraińskiego. „Nie mieliśmy dobrego sumienia, kiedy szliśmy spać. Z przyjaciółmi zastanawiałem się, co możemy zrobić. Skontaktowaliśmy się z organizacjami, które odesłały nas z powrotem na prowincję. Jeden z naszych krewnych powiedział mi o bardzo elastycznej organizacji. Szukali kierowców. : Przewodniki bez granic. Powiedzieliśmy im, że możemy być dostępni na tydzień”.
Nie wiedząc o tym, Raphael i jego przyjaciele Noel, Celine i Isabelle podpalili hojny lont, który mobilizuje dobrą wolę wokół projektu. Niezbędne przedmioty (żywność, lekarstwa itp.) zdobywa się poprzez mobilizację mieszkańców wioski, farmaceutów itp. Organizowana jest zbiórka na wynajęcie schronienia na trzy miesiące na powitanie przyszłej rodziny. „Właściciel zobaczył, że nie mamy dużo, i ruszył dalej”.
„Dziękujemy za odpowiedź na te problemy i nie zostawianie nas samych”
Tak więc 11 kwietnia pszczelarz z Mostiers wyruszył wraz z innymi na poszukiwanie dwóch ukraińskich rodzin na granicy z Polską. Do Krakowa przejeżdża 1800 kilometrów. „Kiedy przyjechaliśmy, okazało się, że polskie władze bardzo poważnie traktują wydarzenia. Ich zdaniem były następne”. Ich kontaktem był człowiek, który regularnie podróżował między obozami ukraińskimi a Polską. Mówi Francuzom, dokąd zabrać Vikę Semenovą i jej pięcioro dzieci, które mieszkają w sierocińcu. „Ich twarze były zasłonięte, a bariera językowa nie pomogła. Wiedzieli, że sytuacja jest wykorzystywana przez siatki handlu ludźmi i bali się tego. Ufaliśmy im tak bardzo, jak to możliwe. Mieliśmy certyfikat i jeden z jej. Przyjaciele pojechali do Tulonu z Noelem w kolejną podróż.„
Pierwsza rodzina przeniosła się do Montpellier, Vicca i jej dzieci do Moustiers-Sainte-Marie. Mieszkali w Keet do początku roku szkolnego, po czym przenieśli się do jednego z dawnych mieszkań żandarmerii należących do gminy. Miejsca siedzące udostępniane są bezpłatnie. „Działania wolontariackie przywróciły je do pierwotnego stanu i umożliwiły doposażenie w meble”– mówi burmistrz Mark Bond. Dzieci wróciły do college’u i szkoły w mieście.
Próbując nauczyć się francuskiego, Vicka pisała listy do wszystkich, którzy pozwolili jej przyjechać do Francji. „Zostaliśmy zmuszeni do opuszczenia naszego domu i przyjechaliśmy do Mustiers i jesteśmy bardzo szczęśliwi, że istnieje. W tej wiosce są bardzo dobrzy ludzie. Dziękuję za rozwiązanie tych problemów i nie zostawianie nas samych”.
„Guru mediów społecznościowych. Bardzo upada. Wolny fanatyk kawy. Entuzjasta telewizji. Gracz. Miłośnik internetu. Nieskrępowany wichrzyciel.”
More Stories
Dziwna sprawa wynajmu samochodów zarejestrowanych w Polsce
Co najmniej osiem osób zginęło w Rumunii, Polsce i Austrii po ulewnych deszczach, które spowodowały poważne powodzie
Dzisiaj: Start dla Irlandii, podążanie za Polską