Liderzy koalicji dotychczas publicznie odrzucali formalny sojusz z rządzącymi nacjonalistami, ale zaznaczali, że będą próbowali wpływać na jej politykę.
Krzysztof Bozak, współprzewodniczący Partii Konfederacji, w Lublinie, 6 października 2023 r. (AFP/WOJTEK RADWANSKI)
Jeśli w sondażach nie przekroczy ona 10%, ultranacjonalistyczna Partia Federacji Polskiej może wkrótce stać się jedną z głównych sił politycznych w kraju i partnerem rządzących nacjonalistów.
Skrajnie prawicowa partia zorganizowała jeden ze swoich ostatnich wieców wyborczych w Lublinie, mieście liczącym co najmniej 60 000 Ukraińców we wschodniej Polsce, prosząc o wsparcie i zastaw weta w sprawie wysłania pomocy swojemu ogarniętemu wojną sąsiadowi. Wielu uczestników uważało, że pomoc Warszawy dla Q była zbyt hojna.
„Im więcej broni, tym więcej pieniędzy trafiało do Ukrainy
(…) Stawianie Ukrainy ponad Polską jest dla mnie nie do przyjęcia” – powiedział AFP lubelski student Igor Malinowski.
18-latek twierdzi, że jest zwolennikiem pomocy ukraińskim uchodźcom w oczekiwaniu na przybycie przywódców federacji na centralny plac Lublina. „Ci ludzie potrzebują pomocy. Nie mają dokąd pójść. Mam ukraińskich przyjaciół. Wiem, przez co przechodzą” – mówi teraz Igor Malinowski.
Rządzący populistyczni nacjonaliści z partii Prawo i Sprawiedliwość (PiS) nie zdołali zapewnić większości rządowej pod koniec niedzielnych wyborów do parlamentu.
Federacja jest uważana za ich partnera w sojuszu.
„Pomagamy Ukrainie, ale pod pewnymi warunkami. Nie możemy dać wszystkiego, nie dostając nic w zamian” – mówi 21-letni Wojciech Rachson. Dodał, że Polska „zgodziła się na zakaz importu zboża z Ukrainy i zaprzestanie udzielania Ukraińcom świadczeń socjalnych”.
Polska jest jednym z głównych dostawców broni do Kijowa. Oferował czołgi i myśliwce z czasów radzieckich, a także nowoczesne niemieckie czołgi Panther 2. Dzięki temu Warszawa zyskała uznanie u swoich zachodnich sąsiadów. Jednak wśród elektoratu Federacji wielu uważa, że pomoc była zbyt duża.
Alternatywnie dla dwóch dużych bloków
Liderzy Federacji próbują
prezentuje się jako alternatywa dla dwóch dużych bloków
Ci, którzy od lat dominują na scenie politycznej: PiS i centroprawicowy Sojusz Obywatelski. W ostatnich tygodniach liderzy partii wielokrotnie krytykowali rząd za – ich zdaniem – służalczą postawę wobec Ukrainy, organizując przed ambasadą kraju wydarzenie, na którym wystawiono symboliczną fakturę za polską pomoc.
Jak twierdzi Witold Dumanovic, szef kampanii Federacji, prezydentem został Andrzej Duda.
„Prosta lalka” Wołodymyra Zełenskiego.
Do komunikatu dołączył się współprzewodniczący partii Krzysztof Bozak, który obiecał „odpowiedzialny zestaw działań opartych na polityce migracyjnej”.
„Przede wszystkim naród polski, w naszym kraju nasza idea (…) to ekstremizm?” – powiedział zgromadzonym. Społeczeństwo odpowiedziało „nie”. Koalicja stara się też zepsuć wyborcom retorykę skierowaną przeciwko migrantom przekraczającym granicę Morza Śródziemnego, aby dotrzeć do Europy.
„Postawmy sprawę jasno
„Zatopcie te łodzie!”
Nie z ludźmi, na litość boską, ale zatopcie łodzie i wyślijcie tych ludzi na brzeg!” – mówi Christoph Bozak. „Niech nikt nas nie nazywa „dzikusami”. Jesteśmy cywilizowanymi ludźmi i obowiązkiem cywilizowanego człowieka jest chronić swój kraj” – zapewnia.
W niedzielnych wyborach Koalicja będzie walczyć o miano trzeciej partii w nowym parlamencie. Liderzy koalicji dotychczas publicznie odrzucali formalny sojusz z PiS, ale zaznaczali, że próbują wpływać na jego politykę.
Dla Wojciecha Rachona jakiekolwiek porozumienie sojusznicze byłoby krokiem w złym kierunku. Według niego: „Lepiej być w opozycji, stopniowo budować poparcie, a w końcu rządzić samodzielnie”.
„Guru mediów społecznościowych. Bardzo upada. Wolny fanatyk kawy. Entuzjasta telewizji. Gracz. Miłośnik internetu. Nieskrępowany wichrzyciel.”
More Stories
Euro 2024: Holandia od tyłu pokonała Polskę w finale grupy C przeciwko Francji
W Polsce protest przeciwko wykorzystaniu sztucznej inteligencji w radiu
Polska zabiega o czasowe zawieszenie praw azylowych z UE