Głodni Wiedzy

Informacje o Polsce. Wybierz tematy, o których chcesz dowiedzieć się więcej

A może jest to obrona terytorialna na wzór polski, która ma uodpornić społeczeństwo francuskie na „barbarzyństwo”?

A może jest to obrona terytorialna na wzór polski, która ma uodpornić społeczeństwo francuskie na „barbarzyństwo”?

W ostatnich latach wielu wysokich rangą francuskich oficerów i przywódców politycznych twierdziło, że ich kraj może wkrótce popaść w chaos, a nawet totalną wojnę domową. Jednak rdzenni mieszkańcy czują się wyjątkowo bezradni w obliczu tej „dziczy” nadchodzącej skądinąd.

Artykuł pierwotnie ukazał się na anglojęzycznym polskim portalu Sovereignty.pl. Aby przeczytać cały artykuł w języku angielskim, Kliknij tutaj.

the Sześć nocy chaosu To, czego Francja doświadczyła na przełomie czerwca i lipca tego roku, ze zdumieniem obserwowano w krajach sąsiednich. Zabójstwo młodego seryjnego mordercy algierskiego pochodzenia wywołało pożar na przedmieściach zamieszkałych przez imigrantów, a płomienie wściekłości szybko rozprzestrzeniły się na centra dużych miast i małe miasteczka.

(…)

W ostatnich latach wielu wysokich rangą francuskich oficerów i przywódców politycznych twierdziło, że ich kraj może wkrótce popaść w chaos, a nawet totalną wojnę domową.

(…)

Wiadomo, że w książce bestsellerowego autora Laurenta Obertoniego pt. Wojna partyzancka – Dzień, w którym wszystko stanęło w płomieniachktóry opisuje wydarzenia bardzo blisko tego, co wydarzyło się kilka miesięcy temu we Francji, ale kiedy sprawy wymknęły się spod kontroli i po trzech dniach pogrążania się w chaosie Francja pogrąża się w totalnej wojnie domowej, armia nie zostaje wysłana, aby przywrócić zamówienie.

Armia francuska ma w swoich szeregach wysoki odsetek żołnierzy ze środowisk imigranckich, a w książce Ubertoniego, która, jak twierdzi, opiera się „na podsłuchiwaniu, wykrywaniu i prognozowaniu pracy francuskiego wywiadu”, obawiamy się, że ci żołnierze lub niektórzy z nich , staną po stronie legionów z tych samych przedmieść, a „wrażliwe dzielnice” są do nich podobne.

W przypadku wybuchu wojny domowej ludność pochodzenia francuskiego groziła bezbronnością, nawet jeśli (nadal) stanowiła większość. Siły zbrojne kraju kurczą się na przestrzeni lat i w 2023 r. osiągną nieco ponad 200 000 żołnierzy (w tym ponad 60 000 rezerwistów). Na początku XX wieku prezydent Jacques Chirac zniósł obowiązkową służbę wojskową dla wszystkich Francuzów urodzonych po 1979 roku.

Oznaczało to, że większość praworządnych obywateli francuskich urodzonych po tym roku nigdy nie trzymała broni w rękach i nie wiedziała, jak się nią posługiwać. Przywrócenie dziś obowiązkowej służby wojskowej byłoby trudne, a w każdym razie wiązałoby się z przeszkoleniem wszystkich obywateli francuskich, także tych, którzy nienawidzą Francji, którzy nie uważają się za Francuzów i mogą później przysięgać wierność jakiemuś Państwu Islamskiemu (jeśli mają nie). To już zostało zrobione).

READ  „Wojna na Ukrainie obróciła karty w postkomunistycznej Europie, podczas gdy Rosja zdmuchuje żar nacjonalizmu”

Obrona regionalna bez akt S dla bardziej odpornego społeczeństwa w obliczu „dziczy”

Znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby utworzenie regionalnych sił obronnych na wzór tych, które powstały w Polsce w ostatnich latach. Miałoby to polegać wyłącznie na szkoleniu i dozbrajaniu ochotników, czyli osób dających uczucia patriotyczne wobec Francji, a władze francuskie mogłyby wykluczyć z tego systemu wrogów wewnętrznych z „wrażliwych dzielnic”, uzależniając przyjęcie w szeregi Obrony Terytorialnej od braku przestępcy ewidencja i S-rejestracja, czyli brak rejestracji przed policją jako potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego.

Z pewnością nie w tym celu Polacy utworzyli w 2017 roku własne regionalne siły obronne. Podobnie jak ich środkowoeuropejscy sąsiedzi, nie zdecydowali się jeszcze na panującą w Polsce wielokulturowość. Gwałty są znacznie rzadsze niż we Francji i nie ma tam zamieszek takich, jak we Francji kilka miesięcy temu. Kiedy Polacy mówią o wojnie domowej w swoim kraju, mają na myśli żar debaty politycznej, a nie niebezpieczeństwo prawdziwej wojny domowej.

W Polsce obowiązkowa służba wojskowa dla wszystkich młodych ludzi została zawieszona w 2008 roku i od tego czasu nie została przywrócona.

Jednak po zwycięstwie konserwatywnej prawicy w wyborach w 2015 r. zdecydowano o utworzeniu regionalnych sił obronnych, aby stawić czoła groźbie wojny „hybrydowej” lub zastępczej, takiej jak ta, którą Rosja toczy od 2014 r. we wschodniej Ukrainie. Siły te miały także stać się armią partyzancką na tyłach sił rosyjskich, jak widać, możliwości tych ostatnich sprawiły, że w przypadku inwazji regularna armia polska szybko się wycofała, zanim partnerzy z NATO zdążyli zareagować. Pamiętajmy, że do 2016 roku w Polsce i krajach bałtyckich nie stacjonowały żadne siły NATO i praktycznie żadne gdziekolwiek indziej po wschodniej stronie sojuszu atlantyckiego.

Wojska Obrony Terytorialnej okazały się także bardzo przydatne podczas klęsk żywiołowych oraz w obliczu ataku Łukaszenki na polską granicę z migrantami przywiezionymi z Bliskiego Wschodu i Afryki.

READ  ŁAMANIE: UoM twierdzi, że długoterminowe oczekiwania inflacyjne są na najniższym poziomie w tym roku

Do tej pory Polska Obrona Terytorialna liczyła około 36 000 ludzi, tworząc bataliony lekkiej piechoty początkowo skoncentrowane na wschodzie kraju (blisko źródła postrzeganego zagrożenia), ale w miarę wzrostu ich liczebności coraz bardziej rozproszone po całym terytorium Polski. Ich rolą jest:

  • Prowadzenie działań obronnych we współpracy z siłami regularnymi i przy wsparciu instytucji cywilnych;
  • Prowadzić niezależne, niekonwencjonalne operacje przeciwdziałające powstańcom i proliferacji;
  • Uczestniczyć w zapewnieniu przyjęcia i rozmieszczenia sojuszniczych sił zbrojeniowych w ich obszarach działania;
  • Praca w zakresie zarządzania kryzysowego, zwalczania klęsk żywiołowych, usuwania ich skutków, ochrony mienia oraz prowadzenia akcji poszukiwawczo-ratowniczych;
  • Prowadzenie działalności wywiadowczej.

Członkami Wojsk Obrony Terytorialnej są wszyscy ochotnicy, którzy zapisują się do okresowej (skromnej) płatnej służby wojskowej, którą łączą z życiem cywilnym. Zobowiązują się na okres od jednego do sześciu lat, który jest odnawialny. Służba czynna w Wojskach Obrony Terytorialnej rozpoczyna się od 16 dni szkolenia dla osób bez doświadczenia wojskowego lub 8 dni dla rezerwistów wojskowych. Następnie przechodzą regularne szkolenia przez dwa dni w miesiącu, zawsze w weekendy, oraz dodatkowe szkolenia zintegrowane przez 14 dni w roku. Szkolenie wojskowe odbywa się w pobliżu miejsc zamieszkania członków tych sił, dzięki czemu obywatele mogą wstąpić do sił zbrojnych bez konieczności rezygnacji z życia cywilnego.

Wojska Obrony Terytorialnej to właściwie jeden z pięciu rodzajów Sił Zbrojnych RP (pozostałe to Wojska Lądowe, Siły Powietrzne, Marynarka Wojenna i Siły Specjalne) w kraju, który obecnie wydaje równowartość 3% swojego PKB. Jej obrona, co znacznie przekracza minimalne zobowiązanie narzucone przez NATO w wysokości 2% PKB. Dla porównania Francja przeznacza jedynie 1,8% swojego PKB na obronność, pozostając tym samym poniżej progu 2% wyznaczonego przez NATO.

Kiedy kilka lat temu tworzono tę nową formację sił zbrojnych, pojawiało się pytanie, czy jej członkowie powinni mieć możliwość przechowywania broni w domu, jak w armii szwajcarskiej, czy też broń tę należy przechowywać w kilku bezpiecznych miejscach . W razie potrzeby można go szybko rozprowadzić. Zachowano tę drugą opcję, gdyż w Polsce obowiązuje ogólna zasada, że ​​praworządni obywatele powinni mieć ograniczony dostęp do broni palnej (podobnie jak we Francji). Ale w razie potrzeby może to się szybko zmienić.

READ  [Exclusif] Valerie Pecres: Nasz kraj dusi się normami i biurokracją

Ogólną ideą utworzenia w Polsce regionalnych sił obronnych było zwiększenie odporności kraju i zapewnienie w ten sposób dodatkowego środka odstraszającego wobec potencjalnego agresora (Rosja).

Odstraszanie wroga w domu

Z pewnością podobne regionalne siły obronne we Francji znacznie poprawiłyby odporność francuskiego społeczeństwa jako całości. Będzie także stanowić silny środek odstraszania, w tym przypadku wobec tych, którzy nie zadowalają się już fajerwerkami, kamieniami i koktajlami Mołotowa, aby siać chaos we francuskich miastach (…).

Mogłoby to być również bardzo przydatne w odciążaniu przeciążonych sił zbrojnych Francji poprzez zabezpieczanie tysięcy cywilnych „hotspotów” w całej Francji. Podobnie jak obowiązkowa służba wojskowa, francuskie regionalne siły obronne miałyby pozytywny wpływ na zjednoczenie podzielonego społeczeństwa, jednocząc ludzi o różnym pochodzeniu, w tym Francuzów wywodzących się ze środowisk imigracyjnych, których wszystkich jednak łączy miłość do Francji.

Byłaby to cywilizowana i demokratyczna alternatywa dla pokusy, jaką niektórzy młodzi francuscy patrioci musieliby działać samotnie, próbując ocalić swój kraj. Nie jest pewne, czy we Francji jest wielu patriotów gotowych do działania, ale rząd Macrona, a zwłaszcza minister spraw wewnętrznych Gérald Darmanin, regularnie wysuwa zagrożenie ze strony „skrajnej prawicy”.

Dlaczego więc nie wykorzystać pragnienia części Francuzów, aby bronić, a może nawet uratować swój kraj, tworząc regionalne siły obronne, tak jak zrobiła to Polska?