Posmakowali Olimpu, smakowali mu i już tam pozostaną: siatkarze francuskiej drużyny obronili w sobotę na stadionie Paris Sud Arena tytuł olimpijski. Przeciwko polskiemu numerowi 1 na świecie The Blues zagrali perfekcyjnie, ostrożnie i spokojnie od początku do końca (3 sety 0, 25-19, 25-20, 25-23). Po występie Jeana Patrica na poziomie swoich zawodów w Tokio Francuzi mieli wszystko, co potrzebne, aby zapewnić sobie drugi złoty medal z rzędu, co w historii igrzysk udało się osiągnąć tylko dwa razy. Ten blues jest już legendarny.
Patri, z miłymi wspomnieniami z Tokio
Poczuliśmy, jak rośnie w tym turnieju siła francuskich siatkarzy. Podekscytowani okrzykami i falami zachęty ze strony oddanej swojej sprawie publiczności na tych platformach, zespół Erwina Nakabetha może tylko podnieść się na duchu. Oczywiście początkowe napięcie, napięcie związane z poważnym wyzwaniem i utrzymaniem tytułu mistrzowskiego, było odczuwalne już w pierwszej rundzie. Ryzyko uczyniło tę francuską drużynę silną i hermetyczną. Po cudzie z Niemcami (3-2), prowokacyjnej demonstracji przeciwko Włochom (3-0), cenę zapłacili Polacy.
Nikt nie uciekł. Wszyscy gracze podnieśli poziom w tym jednostronnym finale. Specjalne wyróżnienie dla Jeana Patrice’a, który od początku był dla Polaków świetnym dniem (17 punktów, atak 14/20). W obliczu naddźwiękowych usług strzelca Wilfredo Leona francuska obrona walczyła w obliczu lewitującego Antoine’a Brissarda. Po niezdecydowanym pierwszym secie, podający The Blues odbił słowiańskie powstanie w drugim, dwoma gigantycznymi kontratakami, jeszcze przed przerwą (13-12). Mniej klinicznie niż zwykle w siatce (8 punktów w ataku, 6/19), Ngabeth zagrał kombinację, mnożąc się we wszystkich czterech narożnikach francuskiego obozu.
Ngabeth była wszędzie, a Joffrey czuł się dobrze
Monumentalny w obronie, cenny w ataku, Nagabet nosił luksusowe noże armii szwajcarskiej. Naprzeciwko Bartos Gurek i Jakub Kochanowski stanowili ciągłe zagrożenie. Pożyczeni z serwisu, Polki pokazywały dezorganizację w ofensywie w gorących momentach, jak np. pod koniec drugiego seta. Mały luz myśliwy Trévor Clévenot szybko wykorzystał, zdobywając trzy ostatnie punkty rundy.
Stamtąd do złotego medalu było już tylko kilka kroków od bluesa Andrei Gianniego, chętnego do zbierania łupów. Ale Polacy wciąż mieli w co grać. Wciąż w kontakcie w wieku 14-14 lat, światowi numer 1 próbowali zmienić formuły, a Francuzi sprowokowali błędy. W kilku momentach dało się wyczuć ożywienie, ale Patry i Ngabeth pozwoliły The Blues pozostać w kontakcie. Wreszcie różnica wyszła z ławki rezerwowych, z rąk Quentina Joffroya, który wykonał świetny serwis.
Dzięki pięciu punktom meczowym w lufie wynik był krystalicznie czysty. Wątpliwa interwencja włoskiego sędziego i kilka fauli na nowo rozpaliły płomień pewności siebie Polaków. Od erupcji wulkanów po westchnienia – gwiazda reprezentacji Polski Leon wywoływał dreszcze radości wśród kibiców swoim błędnym serwisem, który równał się tytułowi olimpijskiemu. Dwa złote medale z rzędu to wyczyn (tylko były ZSRR i USA dokonały takiego wyczynu) i na zawsze cementują zespół Ngapeth, Patry, Clévenot, Chinenyeze, Grebennikov & co w legendzie francuskiego sportu. .
„Guru mediów społecznościowych. Bardzo upada. Wolny fanatyk kawy. Entuzjasta telewizji. Gracz. Miłośnik internetu. Nieskrępowany wichrzyciel.”
More Stories
Euro 2024: Holandia od tyłu pokonała Polskę w finale grupy C przeciwko Francji
W Polsce protest przeciwko wykorzystaniu sztucznej inteligencji w radiu
Polska zabiega o czasowe zawieszenie praw azylowych z UE